Skitourowy pierwszy raz - Kasprowy Wierch
Jesteśmy z Agnieszką i Natalką w Zakopcu na przedłużony weekend. Jest lawinowa trójka, więc nie porywam się na żaden ambitniejszy trekking solo. Stwierdzam że jest to dobra okazja żeby spróbować skitourów. Umawiam się z przewodnikiem Marcinem, żeby pokazał mi co i jak. Robimy razem całkiem solidną wycieczkę z Kuźnic przez Kalatówki, Kondratową, na Patelnię przy nartostradzie z Kasprowego. Łykam bakcyla i zachęcony postanawiam dwa dni później samodzielnie wybrać się na Kasprowy.
Mam bardzo ładną pogodę - słońce świeci, jest dosyć ciepło. Wyruszam z hotelu pod Nosalem w stronę Kuźnic. W Kuźnicach kleję foki i ruszam wgłąb Doliny Goryczkowej szlakiem dla skitourowców. Na szlaku jest w miarę pusto. Początkowo wiedzie on wąską ścieżką przez las. Idzie się dobrze, chociaż miejscami ścieżka jest mocno oblodzona i stroma i trochę zjeżdżam.
Na sam koniec tego etapu, zaraz przed dolną stacją wyciągu, znajduję strome i śliskie podejście pomiędzy drzewami. Jest to świetna okazja żeby użyć zakosów w praktyce. Po kilku emocjonujących chwilach jestem już w bufecie, gdzie wypijam herbatę na rozgrzanie. Sam bufet jest niezbyt przyjemny - zdecydowanie brak tutaj schroniskowego klimatu.

Mały prożek na podejściu
Wbijam się w narty, przestawiam w tryb zjazdu i zjeżdżam kawałek nartostradą w kierunku szałasu. Trochę się cykam zjazdem na foce, ale jakoś idzie. Przy szałasie odbijam w lewo i zaczynam napierać pod górę. Las się skończył i okazuje się że na otwartej przestrzeni naprawdę solidnie wieje. Przede mną solidne podejście na wprost. Pokonuję je zakosami, mimo że nie jest to konieczne, ale mogę dzięki temu trochę poćwiczyć. Wokół mnie jest co raz więcej skitourowców, więc nie muszę się już zastanawiać na drogą.

Podejście wzdłuż trasy narciarskiej
W pewnym momencie dobijam do trasy zjazdowej i podchodzę kawałek po jej prawej stronie, a następnie przebijam się na lewą. Tam zaczyna się ostatnie podejście, tym razem już na sam szczyt. Jest trochę stromo, ale bez przesady. Dopiero sama końcówka dostarcza mi trochę emocji - jest to lekko eksponowany trawers w lewo w dosyć oblodzonym terenie. Trawersem tym dochodzę na samą końcówkę szlaku, którym wchodzi się na szczyt przez Myślenickie Turnie.

Na szczycie
Na szczycie odkrywam uroki skitouringu - mogę cieszyć się zdobyciem szczytu bez perspektywy mozolnego zejścia. Robię odpoczynek w górnej stacji kolejki, po czym zjeżdżam na Halę Gąsienicową, stamtąd biorę wyciąg spowrotem na szczyt, i zjeżdżam na dół nartostradą. Zawsze ciekawiły mnie stoki na Kasprowym (z perspektywy narciarstwa zjazdowego), więc chciałem skorzystać z okazji i je sprawdzić. Trasy są bardzo fajne, faktycznie jest to pewna namiastka Alp.
Wycieczka bardzo mi się podobała. Była to solidna dawka wysiłku. Jeśli chodzi o trudności, to nie były wygórowane - w zasadzie tylko dwa momenty były trochę wymagające.