Akademiker Steig 2+
Dzień zaczyna się bardzo deszczowo, prognoza też nie nastraja pozytywnie. Dzisiaj w planach jest Akademikersteig - dziesięciowyciągowa górska droga z alpejskim obiciem w dolinie Höllental. Dla mnie był to główny cel wyjazdu i bardzo nie chcę odpuścić. Po długich dyskusjach postanawiamy że idziemy we dwóch z Oktawianem, stwierdzając że to tylko 2+ więc powinniśmy dać radę nawet przy mokrej skale. Pakujemy szpej i od niechcenia pożyczamy od Agi i Leszka set friendów (w opisie drogi jest mowa tylko o taśmach i kościach). Docieramy na parking za Weichtalhaus (przed tunelem) i ruszamy szlakiem Schönbrunnerstiege. Po około pół godziny podejścia obijamy w lewo na wąską i stromą ścieżkę, która prowadzi nas pod ścianę. Końcówka podejścia jest dosyć eksponowana i żartujemy że to pierwszy wyciąg. Dochodzimy do tabliczki przy której rozpoczyna się droga.
W nawiasach podaje oznaczenia wyciągów wg przewodnika - my dołożyliśmy sobie dwa, w związku z czym zrobiliśmy 11 zamiast 9. Stąd różnice w numeracji.
Pierwszy wyciąg (1a) zaczyna się efektownie od mocno eksponowanego trawersu. Przy mokrej skale Oktawian przychodzi go bardzo czujnie. Asekuruję z dość szerokiej półki, mimo to przyautowałem się do stanowiska z ringa i dołożonego frienda. Zaraz za trawersem Oktawian zakłada stanowisko i mnie ściąga. Okazuje się, że wg przewodnika wyciąg ten powinien być dużo dłuższy, jednak ktoś dobił dwa stałe punkty stanowiskowe zaraz za trawersem.
Następny wyciąg (1b) prowadzę ja - prowadzi niezbyt trudnym dwójkowym terenem, gdzie mam okazję poosadzać pierwsze przeloty z friendów. Zapewne da się to przejść bez dokładania, jednak działa to pozytywnie na naszą psychę.
Trzeci wyciąg (2) - Oktawiana - ma dosyć podobny charakter. W międzyczasie przestaje padać i zauważamy, że skała błyskawicznie schnie, co również podnosi nasze morale. Stanowiska są z dużych pojedynczych ringów, do których zgodnie ze sztuką zawsze coś dokładamy. Zabiera nam to sporo czasu i stwierdzamy pod koniec drogi, że większość ludzi tego pewnie nie robi z uwagi na małe ryzyko wyrwania ringa.
Czwarty wyciąg (3 i 4) jest jedynkowy, więc postanawiamy go przejść na lotnej. Skracamy linę i idziemy. Przez moment jest prawie płasko, potem teren robi się trochę trudniejszy. Dochodzimy do kolejnego stanowiska i postanawiamy kontynuować asekurację lotną pomimo zadeklarowanych trudności 2+. Ja prowadzę i w bardziej pionowych momentach uderza adrenalina. Osadzam dość gęsto przeloty, pod koniec kończą mi się friendy. Dochodzimy do stanowiska.
Szósty wyciąg (5a) zaczyna się od krótkiego, ale eksponowanego zejścia. Mamy tutaj długą rozkminę co zrobić. Wg przewodnika na dole nie ma stanowiska, tylko wyciąg kontynuuje pod górę, co oznacza że odpadnięcie na zejściu kończyłoby się długim lotem. Ostatecznie wymyślamy dosyć dziwaczne rozwiązanie w którym ja asekuruję Oktawiana na wędkę w dół, on zakłada na dole stanowisko na pierwszym przelocie, po czym ja się przewiązuje i Oktawian mnie opuszcza. Zajmuje nam to sporo czasu, a na dodatek spłatała nam się lina. Robi się późno, więc postanawiamy napierać.
Siódmy wyciąg (5b) dochodzi do drzewa, na którym zakładamy stanowisko. Rozpoczyna się stąd kolejny (6) wyciąg 2+, od którego tak naprawdę zaczyna się ciekawsze wspinanie. Teren jest bardzo pionowy. Chwyty i stopnie zawsze się znajdują, ale czasami trzeba chwilę pomyśleć. Skała jest strasznie krucha, czasami nawet wielkie chwyty zostają w dłoniach
.
Kolejny (7) wyciąg to najdłuższy wyciąg na całej drodze. Zaczyna się od trawersu, po czym zakręca pod ciekawą formacją - oknem i prowadzi bardzo pionowo w górę, aż do drzewa. Przez większość czasu się nie widzimy, a pod koniec nawet nie słyszymy. Moment z oknem jest najtrudniejszy technicznie, część opisów wycenia go nawet na 3.
Dwa ostatnie wyciąg (8 i 9) to nadal ciekawe wspinanie w większości w całkowitym pionie. Ostatni wyciąg ma dosyć ekscytujący moment przejścia po małej, ale bardzo ostrej grani, na której Oktawian dłużej rozkminia jak się przyasekurować żeby uniknąć wahadła.
Po 19 wychodzimy docieramy do końca drogi. Jesteśmy z siebie okropnie dumni. Droga była bardzo pouczająca pod wieloma względami. Co więcej, niesamowite było poczucie przebywania cały dzień “w ścianie” - w surowym, trudno dostępnym otoczeniu. Dostaliśmy też sporą lekcję pokory, bo przejście drogi zajęło nam prawie 3 razy tyle co w przewodniku. Pozostaje nam godzinne zejście prostą ferratą z czołówkami na głowach.